ODSZEDŁ PO CIĘŻKIEJ CHOROBIE  …

Mruczuś trafił do domu zastępczego, gdzie znalazł ciepło, opiekę i towarzystwo innych kotów. Ciężko się odnajdywał, z początku chował za łóżkiem lub w szafie. Z dnia na dzień jednak odważniej poznawał świat. Od pierwszego dnia nabierał apetytu i przybierał na wadze. Dzięki codziennemu podawaniu kroplówki i witaminom oraz częstym wizytom u weterynarza udało się poprawić jego stan zdrowia. Niestety po kilku miesiącach nerki powoli przestawały pracować. Końcem końców musieliśmy się z nim pożegnać. Opiekunka mocno to przeżyła, ponieważ zdążyła się już z nim zżyć. Zostanie z nami jego spokojne, filozoficzne spojrzenie i spokój, z jakim poddawał się wszystkim zabiegom.

Dziękujemy Wszystkim, którzy wspieraliście Mruczusia.  Dzięki Wam i opiece naszych wolontariuszy podarowaliśmy mu kilka naprawdę szczęśliwych miesięcy życia.
Historia

Kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy Mruczusia w lecznicy, mimo wszelkich chęci, nie dawaliśmy mu zbyt wielu szans na przeżycie … Wtedy, od ponad tygodnia, był umieszczony tam przez karmicielkę, osobę o wielkim sercu dla bezdomnych kotów – Panią Grażynę. Leczyła tam Mruczusia – miał poważną infekcję gardła, nosa oraz usunięto mu wszystkie chore zęby /nie mógł jeść/, zostały może dwa kły. Mimo wysiłków nie wracał jednak do pełni zdrowia, nadal był tylko cieniem kota, którego karmicielka znała jeszcze do niedawna …
Nie ruszał się, ledwo kuśtykał, był słaby, a jego życie wydawało się, że przedłuża tylko kroplówka 🙁 Pani Kasia – dr. wet., kręciła smutno głową – „ … albo zacznie jeść albo … szkoda męczyć kota, już tyle wycierpiał” … eutanazja … ? O tym trudno nam było myśleć …
Jakiś czas temu p. Grażyna zauważyła, że przestał pojawiać się regularnie na karmienie. Wyraźnie gorzej zaczął jeść, ledwie lizał podawane pożywienie. Znalazła go chyba w ostatniej chwili, jeszcze żywego. Wyglądał jakby „zasuszał” się w końcowym stadium przed nadchodzącą nieuchronnie śmiercią … Bezdomny, cierpiący od bólu dłuższy czas, starszy kocur, od wielu lat nie przytulony przez nikogo, umierał po cichutku, schodząc ludziom z oczu …

Był niewyobrażalnie odwodniony a kurz, brud i pajęczyny niczym skorupa osiadły na nim na stałe … Sierść sypała się garściami, była szorstka, posklejana tworzącymi się dredami … Ropa lała się z oczu, nosa i szczęki, miał lekkie wylewy krwi do gałki /zauważyliśmy to na zdjęciach/. Przez cienką skórę na grzbiecie, kości łatwo było mu zliczyć. Nic a nic się już nie wylizywał, nie było po co … odchodził przecież samiuteńki …
Słuchając opowieści o całej historii Mruczusia wciąż jesteśmy w szoku … Miał kiedyś dom, blisko miejsca karmienia – mieszkał w bloku z opiekunami. Gdy właściciele zmarli a mieszkanie przejęli spadkobiercy, kot trafił na ulicę – tak powiedzieli mieszkańcy. Od tego czasu, bytował w okolicy, blisko zapamiętanego mieszkania.
Kot żył na osiedlu przynajmniej osiem lat – Pani Grażyna widywała go i dokarmiała od około sześciu. Jak na kota bezdomnego, wolnożyjącego, mieszkającego często w piwnicach, czasem w kocich domkach, do tej pory, względnie dobrze radził sobie na wolności. Takie koty, nie dożywają w warunkach osiedlowych – nie leczone, nie szczepione, wyziębione, czasem krzywdzone – wielu lat. Cztery czy pięć, to maksymalny wiek kotów bezdomnych. Mruczuś musiał mieć wielką wolę życia ale i dobrą opiekę karmicieli, skoro dożył tam tak słusznego wieku. Ale starość jest bezlitosna i choroba, nieuchronnie w końcu i jego dosięgła.
Asia, nasza kochana wolontariuszka, widząc w lecznicy to kocie nieszczęście, tak Mruczusiowi przyrzekła : „nawet gdybyś miał żyć, jeszcze zaledwie tydzień, i nie byłoby nic w stanie Cię dłużej ochronić, zabiorę Cię do siebie do domu, abyś choć na te ostatnie, nieszczęsne chwile, nie był sam, abyś przypomniał sobie – jak to jest być w kochającym, prawdziwym domu …”

Szczegóły pomocy

DAJMY MU SZANSĘ – KAŻDA WPŁATA, ZAWSZE POMAGA 🙂
Potrzebujemy wsparcia – jeśli możecie, pomóżcie nam pokryć koszty leczenia „nerkowego” kociaka ! Za leczenie Mruczusia jest już faktura – do dziś tj. 17 maja, wyszło 563 zł. Dużo, ale bynajmniej, nie są to zmarnowane pieniądze. Szanse by jeszcze mógł cieszyć się życiem są przecież jakby – bezcenne …
Wpłaty, z dopiskiem „Dla MRUCZUSIA”, można dokonać bezpośrednio na konto Stowarzyszenia :
mBank nr konta: 46 1140 2017 0000 4202 1012 0220

Bardzo PROSIMY O POMOC I WSPARCIE FINANSOWE – na pokrycie hospitalizacji, leczenia, profilaktyki oraz kastracji Redłajta.
Kot wymaga odkarmienia, wyleczenia, najlepszej opieki w domu tymczasowym. Chcemy go przygotować do adopcji oraz znaleźć najlepszy pod słońcem dom.
BEZ WASZEGO WSPARCIA, NIC SIĘ NAM JEDNAK NIE UDA !
PROSIMY POMÓŻCIE – RAZEM ROZSIEJMY TYLE DOBRA, ILE SIĘ DA ! BĘDZIEMY OGROMNIE WDZIĘCZNI ZA KAŻDE, NAWET NAJMNIEJSZE WSPARCIE !

Kot jest podopiecznym stowarzyszenia Dla Braci Mniejszych.

kontakt w sprawie pomocy

Stan zdrowia, choroby, niepełnosprawność

Przejmując opiekę nad chorym kotkiem, aby mógł trafić do DT, wykonaliśmy Mruczusiowi badania na białaczkę – te wyszły dobrze /wynik testu Felv- /. Niestety, pełne badania krwi nas załamały … Mruczek ma chore nerki, trwale uszkodzone …

Od 20 kwietnia trwa leczenie, od 4 maja Mruczuś zamieszkał w DT u Asi. W pierwszych chwilach pobytu, od razu po wypuszczeniu, posprzątał z miseczek całe jedzenie ?!! Pamiętał co to kuweta ! Po wielu latach tułaczki, wskoczył od razu na łóżko w sypialni i … zasnął ! Póki co, na razie, cały czas, nieprzerwanie, wypłukujemy nerki kroplówkami – dr. wet. Kasia nam pokazała a Asia i Darek nauczyli się je podawać. Potrafią nawet zrobić mu zastrzyki /dostaje w nich witaminy i leki/ by oszczędzić mu stresu przewożenia i wizyt u weterynarza. Jesteśmy ostrożni bo wyniki nie są obiecujące … ale póki co Mruczuś vel Fred, jakby przecząc temu, żyje, cały czas nabierając siły. Jest aktywniejszy, je /czasem grymasi/, powoli czyści futerko, coraz silniej jak nie chce połknąć tabletki – protestuje przy podawaniu leków.

Nie wiemy jak będzie, bo każdy dzień, przy opiece nad kotem z chorymi nerkami, może nam przynieść różne wieści. Efekty leczenia widzimy, rokowania są ostrożne ale jednak z patrzymy w przyszłość z optymizmem.
Jego chęć życia i walka o siebie jest wielka – damy mu szansę, póki leczenie skutkuje bo on się chorobie, jeszcze nie poddał !
Zdjęcia z lecznicy – to wielki dramat … Na zdjęciach z DT – z każdym dniem widać coraz większy jego optymizm :-)Tak szybko się zmienia 🙂 !


Prośba

Prosimy o wsparcie finansowe na pokrycie kosztów utrzymania podopiecznych zwierząt, leczenia, szczepienia, kastracji, sterylizacji.

Pomóżcie nam pomagać, abyśmy mogli dalej działać !

Numer konta, gdzie można przelać darowizny:
mBank nr konta: 46 1140 2017 0000 4202 1012 0220

Możesz też skorzystać z systemu szybkich płatności Dotpay
wybierając link:
https://ssl.dotpay.pl/payment/index.php

ID sprzedającego to: 71972
opis/tytuł wpłaty : Darowizna na cele statutowe – dla ….. /tutaj wpisz imię zwierzaka, któremu pomagasz/

Galeria Zdjęć

 

DT JJ