Opowiem Wam o Irys. To kotka, malutka, półroczna, nikomu nie potrzebna. Prawie niezauważalna bo niby biało-czarna, ale szara od pyłu. Bezdomna. Skąd się wzięła ? A skąd się wziął Majster Bieda ? Ze świata, który go nie zauważał.

Irys trafiła w swojej wiecznej wędrówce bezdomnych kotów do domu Pani Haliny i Jej Rodziny. Dlaczego ? To również wieczna tajemnica kotów. Dlaczego wiedzą do kogo zwrócić się o pomoc. Siódmy zmysł ? Intuicja ? Nadprzyrodzone przeczucie ? Właśnie tak myślę. One wiedzą. Po prostu.

I Irys nie zawiodła się. Pani Halina nakarmiła, wzięła pod swój dach. Zaniosła do lekarza żeby dał na pchły, kleszcze i robale. A Irys była pogryziona, oj była.

Jednak Pani Halina poczuła obawę czy podoła. Poprosiła nas o pomoc. Nasz wolontariusz odebrał maluszka i przewiózł do naszego domu tymczasowego. Długo nie mogła się uspokoić, drżała na całym ciele, płakała. Uspokajała się tylko na rękach. Na drugi dzień już zaprzyjaźniła się z innym tymczasem Emilem. Nie odstępowała go ani na krok.

Dwa dni później Pani Halino podjęła decyzję. Jednak chciałaby zaopiekować się Irys, którą nazwała Noska. Dlaczego ? Wystarczy popatrzeć na Jej nosek.

Kotka dostała od nas czipa i książeczkę zdrowia i wróciła do Pani Haliny.

I tak oto kolejny błąkający się, bezdomny kot znalazł kochający i opiekuńczy dom.

Przykro nam z powodu zachowania urzędników z Gminy (miłosiernie nie powiem której), którzy na pytanie Pani Haliny co robić potrafili odpowiedzieć tylko: „Nie karmić. Wtedy odejdzie.”

Drodzy Państwo. Warto czasem przed pracą poczytać Księgę Ocalenia. Tam jest instrukcja.

„Cokolwiek uczyniliście …”

DT 8N