Kliknij tutaj – przekierowanie do artykułu zamieszczonego w prasie Głos Bielski www.glos24.pl

Idzie zima – dla wielu jeden z najtrudniejszych okresów w roku.
O to, żeby choć trochę lepiej było tym najmniejszym i często zapominanym troszczy się działające w Bielsku-Białej
Stowarzyszenie Humanitarno-Ekologiczne „Dla Braci Mniejszych”.
Dla większości posiadanie domu jest sprawą jak najbardziej naturalną – wraca się do niego, kiedy jest się zmęczonym, potrzebuje kontaktu z najbliższymi, wyciszenia. To codzienność, często będąca azylem, do którego dopuszcza się niewielu. Przez to, że jest to pewnego rodzaju normalność trudno sobie wyobrazić, że w niektórych przypadkach nie musi tak być. Coraz częściej dzieje się tak odnośnie do zwierząt, które w szczególny sposób wymagają ludzkiej ochrony i pomocy. Takimi stworzeniami w Bielsku-Białej zajmuje się Stowarzyszenie Humanitarno-Ekologiczne „Dla Braci Mniejszych”. Mimo tego, że instytucja działa od stosunkowo niedawna (od 2009 roku), to w dużym stopniu przyczyniła się do zmniejszenia bezdomności wśród czworonogów i poprawienia ich jakości życia.
– Nasza działalność sprowadza się do niesienia pomocy zwierzętom domowym (psom i kotom), których dotknęła bezdomność oraz miejskim kotom wolno żyjącym. Nasi podopieczni to często zwierzęta chore, po przejściach, poszkodowane w wypadkach, skrzywdzone przez człowieka, przejęte ze schronisk gdzie nie miały szans na leczenie – zaznaczyła Aneta Czyżewska, jedna z pomysłodawczyń projektu. – Prowadzimy program adopcji, dokarmiamy, sterylizujemy koty wolno żyjące, leczymy zwierzęta chore, ratujemy je po wypadkach, rehabilitujemy niepełnosprawne, troszczymy się o godne życie dla starych, schorowanych i porzuconych stworzeń. Trafiają do nas także z interwencji – odebrane ludziom, którzy stosują wobec nich przemoc oraz dopuszczają się rażących zaniedbań w opiece. Chcemy uczyć ludzi, że zwierzęta też czują, kochają i cierpią podobnie jak człowiek – podsumowała kobieta.
Jak widać, wyzwań czekających na stowarzyszenie jest wiele, choć rąk do pracy wcale nie tak dużo – inicjatywę wspiera około dwudziestu wolontariuszy, z czego aktywnie na co dzień działa pięciu. Co więcej, nie jest ona finansowana przez żadną instytucję, więc z jej problemami członkowie muszą radzić sobie sami. Potrzebujących nie ubywa; wciąż pojawiają się nowe zwierzęta, które muszą być natychmiastowo ratowane. – W domach członków Stowarzyszenia przebywa łącznie 41 zwierząt, ich liczba jest oczywiście zmienna. W samym wrześniu leczyliśmy 54 podopiecznych – część z nich jest wolno żyjących – koty chore lub te, które wymagały sterylizacji. Co miesiąc jest podobnie. Opiekujemy się czworonogami, które z powodu nieuleczalnej choroby, starości, niepełnosprawności mają nikłe szanse na adopcję – chorują na białaczkę, zespół Cushinga, mają chorą wątrobę, trzustkę, psie ADHD, demencję starczą, niedowidzą, nie słyszą. Czasem są niepełnosprawne, na przykład przez złamanie kręgosłupa, noszą pieluszkę, mają ubytki kości szczęki lub po prostu w oczach innych są…zbyt starzy na miłość – powiedziała opiekunka.
Do „normalnego” funkcjonowania Stowarzyszenie musi dysponować ponad ośmioma tysiącami złotych miesięcznie – tyle średnio kosztuje opieka nad pięćdziesięcioma podopiecznymi. Większość pieniędzy pochodzi od darczyńców czy z podatków, jednak to wciąż zaledwie kropla w morzu potrzeb. Najlepszym wyjściem jest, żeby zwierzęta, które po przywiezieniu do instytucji trafiają do „domów zastępczych”, były stamtąd jak najszybciej odbierane przez nowych, odpowiedzialnych opiekunów.
Właścicielem czworonożnego pupila może zostać każdy, jeżeli spełnia wymagania, gwarantujące bezpieczny dom dla pupila. – Zwierzę, które jest pod naszą opieką, może być adoptowane przez rodzinę lub osobę pełnoletnią, która ma własny dom/mieszkanie, posiada własne środki finansowe na utrzymanie, ma czas dla niego. Na rodziny adopcyjne wybieramy tych, którzy są w pełni świadomi konsekwencji posiadania czworonoga, mogą mu stworzyć najlepsze warunki, ofiarują mu miłość, opiekę i bezpieczeństwo – wyliczyła Aneta Czyżewska, wskazując, że procedura adopcyjna nie jest czasochłonna. – Zainteresowany wypełnia ankietę, a następnie wolontariusz umawia spotkanie przed adopcyjne i odwiedza potencjalnych adoptujących w miejscu, gdzie miałby zamieszkać nasz podopieczny. Jeśli osoba spełnia warunki adopcyjne, zwierzę trafia do nowego domu. Szczęśliwy finał następuje w momencie podpisania umowy adopcyjnej – zaznaczyła kobieta.

To jednak nie jedyna forma działalności Stowarzyszenia Humanitarno-Ekologicznego „Dla Braci Mniejszych”. Wolontariusze organizują również akcje społeczne (na przykład happening „Zerwijmy łańcuchy”), koncerty charytatywne, konkursy dla dzieci, warsztaty… Odwiedzają także szkoły, świetlice środowiskowe, rozdają ulotki, materiały edukacyjne, informacyjne. Obszary aktywności są duże, podobnie jak zobowiązania finansowe, które są przez nie generowane. Inicjatywę można wspierać na wiele sposobów – każda pomoc jest nieoceniona. – Darowizny są na wagę złota i cieszymy się, że darczyńcy o nas pamiętają. Takich „dobrych dusz” jest jednak zbyt za mało, by ich wpłaty całkowicie pokrywały koszty leczenia i utrzymania podopiecznych. Często leczymy je „na kredyt”, wierząc, że w następnych miesiącach „dozbieramy”. Z własnych kieszeni dokładamy się do leczenia i utrzymania zwierząt. Potrzebujemy bezpłatnych domów tymczasowych, bo na płatne „hoteliki” dla zwierząt nas nie stać.

Chętnie przyjmiemy do naszego grona zaangażowanych, odpowiedzialnych wolontariuszy. Przydałyby nam się nowe lub używane, ale nie zniszczone, psie akcesoria: smycze, szelki, obróżki, kocie transporterki, drapaki, klatki kenellowe, „klatki-łapki” i wiele innych. Zbieramy materiały do budowy domków dla kotów : styropian gr. 5 – 10 cm, klej, folie grubą budowlaną, taśmę klejącą szeroką. Najlepiej by było, żeby każdy z naszych podopiecznych znalazł Opiekuna Wirtualnego – osobę, która comiesięcznie, do czasu znalezienia mu domu stałego, wspierałaby go finansowo uznaną przez siebie kwotą – wyliczyła Czyżewska.

Każdy zainteresowany poparciem inicjatywy może uzyskać dodatkowe informacje na stronie internetowej Stowarzyszenia: www.braciamniejsi.com.pl. Znajdują się tam sylwetki podopiecznych, dane kontaktowe, formularze adopcyjne, a także historie szczęśliwych adopcji. Nie ulega wątpliwości, że, w zależności od ilości wolnego czasu, finansów czy chęci, wszyscy którzy chcą pomóc znajdą ku temu sposobność.

– Zbyt wiele nas otacza nieszczęścia i obojętności wobec losów zwierząt – trzeba to zmienić. „Pewien człowiek szedł brzegiem morza i wrzucał z powrotem do wody rozgwiazdy, które podczas odpływu wyniosło na brzeg. Podszedł do niego drugi człowiek i rzekł: Po co to robisz, przecież ich jest tysiące, nie dasz rady wszystkich wrzucić, to co robisz nie ma znaczenia … A on odparł, wrzucając kolejną do wody: Dla tej rozgwiazdy ma znaczenie !” – podsumowała Aneta Czyżewska.

 

Fot. MISIO: Ma 7 lat, kilka miesięcy czeka na nowy dom. Do stowarzyszenia trafił w złym stanie – okazało się, że cierpi na zespół Cushinga. Po dobraniu odpowiednich leków jego stan bardzo się poprawił ale leczenie jest kosztowne (300 zł miesięcznie). Kontakt z wolontariuszem : tel. 502329612

przeczytaj również:

ZA TM: Wyłysiała psia sierotka MISIEK z Cushingiem. Co będzie … ?