Nasz “mały brat” nie przeżył …

Mimo znalezienie “mamy zastępczej”, mimo, że bardzo chciał żyć, zbyt długo był jednak wychłodzony …

Nie miał tyle sił aby ssać …

Odszedł w nocy … w ciszy … wtulony …

Pocieszeniem, może być tylko to, że nie odszedł osamotniony … że kiedy powoli zasypiał czuł przy sobie oddech swojej mamy zastępczej …

Czuł się kochany … ważny … potrzebny … czuł że ma rodzinę … przy sobie …

Mamy nadzieję, że odszedł uspokojony …

Centrum miasta,  deptak starej dzielnicy . Skąd na chodniku wziął się koci noworodek, nigdy się nie dowiemy? Może  coś spłoszyło  rodzącą  właśnie koteczkę ? Może wypadł jej z pyszczka gdy przenosiła go w bezpieczniejsze miejsce?

To prawdziwy cud, że to kocie maciupeństwo , dojrzał Pan o Wielkim Sercu.

Natychmiast zawiózł malucha  do Lecznicy  skąd przejęła go nasza Irenka. Kociątko mogło mieć kilka godzin życia. Częściowo było jeszcze w błonie płodowej i miało  nieprawdopodobną wolę życia. Jego ‘krzyk” słychać było w całej Lecznicy.

Rozpaczliwie szukaliśmy kociej Mamki. Na szczęście udało się  i następnego dnia  LUCKY dołączył do rodziny ślicznej kociej Mamusi i Jej  tygodniowych kociaczków…

Gdy podrosną, całej rodzince poszukamy nowych domów.

Dziękujemy Anetko. Dziękujemy Pani Asiu…