Publikujemy artykuł z grudniowego wydania „Kroniki Beskidzkiej”. Naszym zdaniem w mieście brakuje efektywnych działań w kwestii ochrony praw kotów wolno żyjących oraz edukacji i współpracy gminy, administratorów, mieszkańców tak, aby zwierzęta te w sposób godny i najlepszy dla zachowania ich dobrostanu mogły nadal żyć obok nas.
Sprawa braku zimowego schronienia dla kotów wolno żyjących w Bielsku-Białej jest nierozwiązana od kilku lat, a problem aktualny i narastający. Administratorzy przez ostatnie lata remontowali swoje budynki, wymieniali okna oraz wykonywali termomodernizację. Skutkiem tej działalności (zresztą chwalebnej w kontekście oszczędności energii i efektu cieplarnianego) zmniejszyła się drastycznie ilość miejsc, w których koty mogłyby przezimować. I co teraz ? Administratorzy mówią:
„Koty brudzą, a dodatkowo ciepło z piwnic z otwartymi oknami ucieka w atmosferę. Mieszkańcy nie chcą za to płacić. Koty nam są niepotrzebne. Wcale nie łapią szczurów i myszy, a tak w ogóle to wolimy wystawić trutki”. Pamiętacie przypadek Luny ? Na nasze zgłoszenie do Spółdzielni aby otworzyć okno piwniczne nieprzyjemny Pan z administracji powiedział żebyśmy sobie zabrali tego kota. Oni mają ważniejsze sprawy na głowie. Niestety to jest postawa bardzo popularna wśród zarówno mieszkańców, jak i administratorów budynków. „Koty mogą żyć, ale nie na naszym osiedlu”. Garstka osób takich jak my jest traktowana jak nawiedzeni dziwacy. W miarę posiadanych mizernych środków budujemy domki ze styropianu. Nie są one wytrzymałe, ale lepsze to niż nic.Niestety są miejsca, gdzie są one nagminnie niszczone. Czujemy się jak partyzanci, gdy pod osłoną nocy próbujemy stworzyć warunki do przeżycia dla naszych Braci Mniejszych.

Nie jesteśmy w stanie póki co przebić się do świadomości mieszkańców oraz decydentów. W wielu miastach m. in. w Łodzi, Poznaniu Gmina finansuje budowę trwałych drewnianych domków jak ten ze zdjęcia. Pisaliśmy o tym na naszym profilu i na stronie. Władze Bielska nie są tym zainteresowane. Ostatnio dostaliśmy pismo z Urzędu Miejskiego, że nie zamierzają inwestować w takie domki. To i tak jest tylko połowa problemu. Największym problemem jest brak edukacji w zakresie praw wolno żyjących zwierząt. Obecnie silny jest trend że osiedla powinny być wolne od kotów, ptaków i innych „szkodników”. Jak to zmienić ?

Czy empatii, wrażliwości na czyjeś potrzeby, wyjścia poza swój bezpieczny, egoistyczny świat można nauczyć ? Zawsze ktoś powie, że są ważniejsze sprawy niż jakieś koty. Kiedy przyjdzie ich czas ?

Kto jednak jest czuły na potrzeby wolno żyjących zwierząt niech czyta i da przeczytać innym. Niech wiedza rośnie.

„Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”

Nie tylko młodzieży…

PhotoScan9_sm