Bryś     VII 2009
Smutny, przerażony, ogromny ,czarny Bryś był długo mieszkańcem żywieckiego schroniska.
Spacery z Brysiem wyglądały osobliwie .Tego łagodnego olbrzyma  wolontariuszki z  terenu schroniska wynosiły na pobliską łąkę na rękach .  Wtedy Bryś  kładł się i nie ruszał z miejsca przez pół godziny. Wielkim postępem było, gdy przeszedł 10 m by znowu się położyć. Nie dawałyśmy jednak za wygraną i powoli Bryś zaczął darzyć zaufaniem jedną z wolontariuszek. .
Pewnego dnia został  zabrany  przez nią ze schroniska . W lecznicy zoperowano mu guza odbytu który na szczęście okazał się łagodny. Po paru dniach trafił do D.T. u Irenki. Ze względu na gabaryty nie był wprowadzony do grupy stałych mieszkańców domu i mieszkał w oddzielnym pokoju- znosił to z najwyższą przykrością . Na znak protestu skonsumował pół futryny i nadwerężył drzwi..
Bardzo krótko przebywał w hotelu pod Krakowem ,gdyż znalazł dom w Krakowie .Młodzi ludzie poświęcili mu czas i sporo pracy . Rezultaty są znakomite. Bryś spaceruje bez smyczy ,przybiega na zawołanie ,a nawet udało  się go przekonać   że domowy kot to jego kolega.