Kraty, mury, inne psy, poczucie zagrożenia. Jedenaście lat temu dostarczono go z rodzeństwem, bez matki, do żywieckiego schroniska. Jaki wydawał się wtedy świat dla maleńkiego pieska? Straszny. Malutki Filut był na tą okrutną rozłąkę zbyt mały…

Jako słodkie szczenię na chwilę trafił do rodziny, która jednak szybko się rozpadła. Kolejny raz został sam…

I tak, zwrot z adopcji zamieszkał w jednym z naszych domów, oczywiście „na tymczas”… Tymczasem… nikomu więcej się już nie spodobał… Uwierzycie, że zgłosiła się tylko jedna rodzina, która była chętna dać mu dom? Niestety, ucieczka Filuta ze spacerku zapoznawczego przekreśliła Jego szanse. Ludzie zrezygnowali po tej jednej próbie.

Lata mijały i nie zapytał już nikt więcej. Nie podobał się z wyglądu, nie był już słodkim szczeniaczkiem, nie miał zabawnej mordki, zachwycających długich loków, nie wylizywał rąk i nie łasił się tuż po zapoznaniu. Niepozorny, szczupły psiak, czarny, jakich na pęczki w schroniskach. Właśnie takie zostają w nich prawie na zawsze, do końca życia…

Przez 11 lat był okazem zdrowia. Wystarczała profilaktyka i szczepienia. Blisko dwa tygodnie temu dni temu pojawiły się niepokojące pierwsze wymioty i biegunka. Nie były sporadyczne i lekkie. Od razu mocno nasilone. Najpierw, przez tydzień trwało leczenie ambulatoryjne (zastrzyki, kroplówki codzienne). Jego stan jednak nie poprawiał się. Aby go ratować (słabł i marniał w oczach) musieliśmy się zgodzić na hospitalizację w lecznicy.

Pod opieką lekarzy (24h na dobę) jest już kolejny tydzień. Poszukując choroby trzeba było wykonać bardzo szczegółowe badania krwi. Konieczne było także USG , RTG z kontrastem, kilkakrotnie. Podejrzewano niedrożność jelit. Miał taki moment załamania, gdy Jego stan tak bardzo się pogorszył, że konieczna stała się nagła operacja. Może to i dobrze, bo wykazała u Filutka faktyczną przyczynę załamania zdrowotnego – atonię jelita.

Starania idą teraz w kierunku przywrócenia funkcjonowania trawienia. Codziennie dostaje kroplówki, leki. Powoli wychodzi na krótkie spacerki, próbuje jeść.

Nasz podopieczny ma w sobie wielką wolę życia. Lekarz mówi, że są jeszcze duże szanse na przywrócenie normalnego trawienia. Tylko trzeba kontynuować leczenie szpitalne, jeszcze tak około tygodnia.

Niestety nie stać nas na zapłatę już istniejącego rachunku, a co dopiero na dalszy pobyt pieska w szpitalu…

Dziś dowiedzieliśmy się, że cała dotychczasowa diagnostyka, leczenie, kroplówki, hospitalizacja i zabieg w końcu, to koszta rzędu już 1700 zł. A my nie mamy dla Filutka nic, oprócz stosu innych rachunków do zapłaty. To na dziś nasz dług. Na ew. kolejny tydzień w lecznicy też trzeba uzbierać.

Bo co inaczej? Czy uśpić teraz? Odmówić temu wiernemu, wiejskiemu pieskowi ratunku, gdy On po raz pierwszy w swoim, 11-letnim życiu potrzebuje takiej pomocy?… Może zabrać do domu tymczasowego, przestawić na opiekę paliatywną i… chyba tym samym zgodzić się na Jego szybkie odejście?…

Jesteśmy w tak trudnej sytuacji finansowej, jak już dawno nie byliśmy…

Filut po raz pierwszy prosi o wsparcie dla siebie.

Gdy odwiedzamy go w lecznicy, musimy się  pożegnać i zostawić, odprowadza nas rozpaczliwym spojrzeniem… Doktor twierdzi, że jest jeszcze szansa na uratowanie go… Nas jednak na to nie stać, a On nie ma poza nami nikogo…

Błagamy o pomoc w Jego imieniu…

Zbiórka na Pomagam.pl https://pomagam.pl/filut

Numer konta naszej organizacji :mBank 46 1140 2017 0000 4202 1012 0220

Tytuł wpłaty: na działalność statutową – Filut

Wpłaty przez PayPal :https://www.paypal.me/BraciaMniejsi

Wpłaty przez system szybkich płatności Dotpay :https://ssl.dotpay.pl/payment/index.php

ID sprzedającego to: 71972

Stowarzyszenie Humanitarno-Ekologiczne „Dla Braci Mniejszych”

OPP 1%

KRS 0000324731

www.braciamniejsi.com.pl

Facebook: https://www.facebook.com/dlabracimniejszych