Mieliśmy z nim sporą zagwozdkę i „ból głowy” przez jakiś czas – czy to chłopak, czy dziewczyna, czy wszystko naraz. Wszystkiego się dowiecie- po prostu poczytajcie.

Był biedny, wynędzniały i zdesperowany, i bezdomny, jeszcze tej wiosny. Zakładamy, że szwendał się w tamtej okolicy domów jednorodzinnych (w Bystrej) już jakieś dobre kilka miesięcy. W końcu zacząć zaglądać na taras domku gdzie właściciele – Ania i Paweł – okazali mu gościnność. Od tej pory zawsze miał wystawianą pełną miseczkę, a chwilę potem stanął obok domek z kartonu z miękkim kocykiem. 

Wzajemne zaprzyjaźnienie nie trwało długo. Gdy pozwolił już na głaskanie udało się ustalić płeć i sprawdzić czip (brak), wyciągnięto też sporą ilość kleszczy. Podłoga wyglądała wtedy, jakby spadł deszcz czereśni..

Bezdomniak dostał od nas preparat na pasożyty i poszły ogłoszenia. Była nadzieja, że może ktoś szuka zaginionego pupila… Nie odezwał się jednak nikt, a w okolicach nie znaleziono ogłoszeń.

Szybko zadomowił się na tarasie, ale to przecież nie miejsce dla życia na zawsze dla w pełni oswojonego, wciskającego się do domu drzwiami i oknami kota…?

Wzięliśmy więc tę rudą *Łajzę*, bo akurat adoptowała się nam Jaśmina. I się zaczęło…

Kocurek był od razu na przeglądzie w lecznicy. Poszło szczepienie, profilaktyka, czip, książeczka. Młody, nie więcej niż dwuletni, zdrowy, kuwetkowy, nieutyty,  i nie będzie miał już dzieci- zapewnił wet. Byliśmy naocznymi światkami tej obdukcji – atrybutów stosownych do reprodukcji na bank nie było. Mieliśmy tym samym przez chwilę okaz idealnego kota. Myślimy- adopcja będzie raz dwa… 

Po odstawienia do DT sielanka i radość trwały kilka dni… W powietrzu zaczęły unosić się zapaszki hormonów niekastrowanego kocurka, młody zacząć śpiewać i gruchać bez przerwy. Turlanie po dywanie, wypinanie tylnej części ciała, niejedzenie, nasłuchiwanie, spokój i niepokój w jednym ciałku zarazem. Zachowanie z każdym dniem zaczęło wyglądać dziwniej. Szczęście w tym, że nigdy nie oznaczył tekstyliów (materace, fotele, sofy, pościel, ubrania były bezpieczne, uff). Cały ten hormonalny szał ograniczał się do kuwet, lub ciut poza nimi, do drzwi do domu, kosza na śmieci. 

W takich warunkach nasz cierpliwy opiekun z DT – Marcel – musiał wytrzymać z *Łajzą ponad dwa tygodnie. Tyle czasu było potrzebne na upewnienienie się, że to nie infekcja. Potem kolejny- na otrzymanie wyników badań specjalistycznych określających czy my tu mamy rudą dziewczynę, rudego chłopaka, czy może jakąś hermafrodytę.

Ostatecznie okazało się, że mamy wnętra. Jajeczko było tylko jedno i uwięzione, trudno dostępne i cudem zlokalizowane pośród narządów wewnętrznych. 

Jako malec miał już operację – operowano mu przepuklinę – są ślady szwów. Był to tym samym w stu procentach czyjś kotek domowy. Kiedyś. 

Aktualnie ta *Łajza ma na imię Imbir i okazuje się być totalnie niewdzięczna za bezpłatny wikt i opierunek, oraz za sprawianie przyjemności i grzanie czterech literek…

Jedno. Jest cudny, ale tylko czeka by czmychnąć nam między nogami do kuchni i dalej…

Drugie.

Chwilę się poprzytulamy, jest cudnie, miło i rozkosznie, ale już chwilę potem koniecznie musimy tonować Jego zapędy do zabaw rękam.. No więc kończymy takie sytuacje syknięciem, uspokojeniem emocji i przede wszystkim odstawieniem na bok *rozpuszczonego dziecięcia*. W ruch zaś idą wędki, myszki, piłeczki. Trzeba mu je rzucać i brać czynny udział w zabawie. Bardzo możliwe, że Imbir nie był wystarczająco wychowany przez mamę i stado (rodzeństwo) – utrata rodzica, niespodziewane, rozłączenie. Tego jednak nie wiemy. 

Trzecie. 

Brak mu towarzystwa, emocji, ma zbyt dużo energii, której potrzebuje dać upust. Od maleńkości raczej go wypuszczano.  Trudno w miesiąc to zmienić. Potrzeba raczej lat, systematyczności, pracy, no i zapewnienia atrakcji w domu.

Czwarte.

Nie będzie póki co kanapowcem. I nie nada się, gdy macie dzieci, szczególnie te poniżej +14, albo jeśli je planujecie. Osoby starsze, też nie będą miały z niego pociechy. To nie leniwiec, miłośnik gotowania, nie czyta też książek i gazet.

Może być z innymi kotami (miał kontakt i akceptuje), choć od razu zaznaczamy, że pewnie będzie chciał przewodnictwa w stadzie. 

Rozważamy adopcję do domu wychodzącego z ogrodem, jeśli nie znajdzie się inny (niewychodzący) , który da sobie radę z kotem aktualnie wciąż myślącym o tym co się dzieje na zewnątrz (bez nieg). Oczywiście, możliwość adopcji do domu z możliwością wychodzenia (pod kontrolą) będzie musiała być rozsądnie przemyślana – przez obie strony. Nie wydamy go do domu przy ruchliwej ulicy lub tam, gdzie zwierzęta wypuszcza się samopas. Już tak żył. Przeczytaliście też, jak się to skończyło… Teraz ma być tylko lepiej. 

Podsumowując: 

Nie jest to kot dla wszystkich.

Jest piękny, cudny, majestatyczny, zołzik. Aktywny, ale zajmuje się też sam sobą, pozwala pracować w domu. Zdrowy w pełni, ma pełną profilaktykę, czip, książeczkę. 

W końcu jest prawidłowo wykastrowany, płeć niezmieniona i tak już zostanie. Da się lubić, da się kochać, ale z tą miłością…, nio…, trzeba niekiedy jeszcze uważać . Na marginesie: każdy kaktusik ma kolce… i sporo ludzi je uwielbia (ja też). Nigdy nie zrobił nic na sofie, fotelu, czy łóżku- czyli jednak porządny gość.

Jeśli po ujawnieniu tych wszystkich szczegółów zachowania niekorzystnych dla wizerunku rudego amanta (słodkiego Aniołka na zdjęciach) nadal ktoś jest zainteresowany adopcją, już choćby za to dajemy plusa.

Ps. Może uroda tej kociej *Łajzy zrównoważy aktualne braki występujące wciąż w zachowaniu.

Bardzo będziemy wdzięczni za udostępnienie posta i pomoc w ogłaszaniu. Imbir jest w Bielsku-Białej i tutaj lokalnie szukamy domu.

W sprawie adopcji prosimy o kontakt – w pierwszym kroku SMS lub wiadomość na WhatsApp 

Telefony: 

504 305 003

514 065 017

Alternatywnie: 

– wiadomość mess priv do @anesko 

*****

Pomóżcie pomagać ! 

Nasze wydatki wet. w zakresie przygotowania Imbirka do adopcji (wydatki weterynaryjne – operacja kocurka wnętra, cała profilaktyka, zakup karmy, żwirku) wyniosły już blisko 800 zł, a to jeden z kilkunastu obecnie podopiecznych. 

Polecamy się więc Waszej pamięci i prosimy o choćby drobne wpłaty na naszą działalność.

Numer konta naszej organizacji : mBank 46 1140 2017 0000 4202 1012 0220

Wpłaty przez PayPal : https://www.paypal.me/BraciaMniejsi

Stowarzyszenie Humanitarno-Ekologiczne „Dla Braci Mniejszych”

OPP 1,5 % KRS 0000324731

www.braciamniejsi.com.pl

https://www.facebook.com/share/r/xJp9R4cBJwVYBciW